Przeszukaj serwis
wyjazdy@onefun.pl   +48 515 505 310

Opis imprezy

Już od pierwszych minut po ruszeniu z kierowcą Tadkiem jasne było, że będzie to wyjazd wyjątkowy. I nie dlatego, że dwie uczestniczki zaspały, a dwie się nie pokazały na starcie (dwie pierwsze nas dogoniły na wysokości Grajewa sunąc z gracją po szosie Passatem B5 w kombi). Chodziło o zupełnie coś innego - dało się odczuć, że grupa jest naprawdę wyjątkowa pod każdym względem. Rozkład płci - 16 Panów, 16 Pań (liczę tu siebie i kierowcę), rozkład wieku, rozkład siedzeń w busie. Coś wisiało ewidentnie w powietrzu. I wybuchło na tyle, że po wstępnym zapoznaniu imiennym uczestników przeszliśmy do tzw. "pytań od czapy" - tutaj wodze fantazji popłynęły w siną dal! "Czy zamierzasz podrywać Maćka?", "ile razy w ciągu godziny możesz..." oraz pytanie zamknięte "jaka jest ulubiona piosenka imigrantów: A) widziałem orła cień B) tacy sami czy C) jedzie pociąg z daleka". Eksplozja radości i salwy śmiechu. Tak dotoczyliśmy się do Karczmy Litewskiej w Sejnach na zaaranżowany obiad składający się ze specjałów kuchni litewskiej. Szybkie zakupy i forsowaliśmy granicę na zakazie wjazdu polną drogą. Na widok rzeki Zapsys (Zopsia) grupa szczytowała. Piękna roślinność podwodna, czysta woda, niewielki nurt i otaczające pagórki tworzyły sielski klimat wyprawy. Jak się okazało entuzjazm siadł przy pierwszych krzakach, przeszkodach i płyciznach, ale takie jest życie kajakarza.

Oczywiście jeden kajak nie dał rady już ruszyć za resztą i musiał być ściągany przez autochtonów na kwaterę w Sapiegiskies. W zasadzie dwie kwatery - na wysokim brzegu z dostępem do jeziora, sauną, tarasem oraz wszelkimi innymi udogodnieniami jak ... np. stół do ping-ponga. Tu nastąpił podział na dwa domki z uwzględnieniem preferencji świętego spokoju oraz grzesznej zabawy, które wyczytaliśmy bezbłędnie jako organizatorzy z twarzy naszych wspaniałych uczestników. Tego dnia na wodzie pojawił się mały zgrzyt, mrożąca krew w żyłach sytuacja na rozwidleniu jezior, gdzie większość uczestników wpadło w szpony straszliwego potwora, jakim jest nieuwaga i brak skupienia podczas omawiania trasy przez Organizatora w busie. Z prostego tłumaczenia - "wpływając na jezioro kierujemy się w lewo, a potem na rozwidleniu w prawo, na południe" wyszło wiele nadinterpretacji i mylnych tez. Nie, nikt nie popłynął w stronę Białorusi.

Drugiego dnia postanowiliśmy reagować i popłynęliśmy na początku we dwoje Organizatorów. Widząc, że grupa doskonale trzyma kierunek "prosto" zostawiliśmy ją pod opieką lidera - Cezarego. Tego dnia po pokonaniu jezior kajakarze dopłynęli do Kopciowa celem aprowizacji i powrotu na kwaterę.

Trzeci dzień rozpoczęliśmy od miejscowości Wieisieje i jeziora Ancis, które ciągnęło się i ciągnęło. Zbierało się na burze, zrobiliśmy burzliwą przerwę na prywatnym terenie (jak się okazuje na Litwie jak i w całej UE nikt nie może być właścicielem brzegu jeziora do pasa szerokości 1,5 m). Prawie nam się oberwało obuchem, ale twarda postawa oraz ilość 13 kajaków zrobiło swoje. Wróg się wycofał. Następnie był piękny odcinek rzeczy, aż do samego Kopciowa. Zwiedziliśmy lokalny Baras, zakupy aprowizacyjne i w wesołych nastrojach wróciliśmy na kwaterę. Tam już szał - śpiewnik, gitara i około 30 przebojów chóralnie odśpiewanych, setki litrów płynów, tysiące słów, dziesiątki zdań. Pełne skupienie, aż nastąpiła niespodziewana wizyta arcybiskupa - Jego Ekscelencji Świebodzin 2 - Szalonego Pastora, Krzysztofa. Rozgrzeszył on uczestników z nieuczestniczenia w czwartkowej procesji oraz dał dyspensę na niedzielną konsumpcję. Wizyta zakończona pełnym sukcesem o 5 nad ranem na kwiecistej łące pełnej mrówek...

Ostatni dzień był z tych ciężkich gatunkowo. Udało nam się zebrać dopiero ok 12 i wystartowaliśmy na godzinny odcinek rzeczy zakończony obiadem w stylu litewskim - zupa rybna (zuvys srubos) oraz kartacze (cepelinai). Do tego sauna oraz zjeżdżalnia w litewskich barwach narodowych mknąca z wysokiego brzegu wprost do rzeki pozwoliła nam zapomnieć o trudach poranka. Dwie godziny relaksu jak w brukselskim parku Walibi i byliśmy skłonni ruszyć w drogę. Powrotną do kraju i szarej rzeczywistości niestety. Litwa znów nie zawiodła. Kestas, Arnoldas i Vitas toże. Dziękujemy. Aciu i Visogaro! Do następnego razu.

Statystyki

  • Ilość osób

    32
  • Płeć

    M - 16
    K - 16
  • Wiek

    25-35 l - 30%
    35-45 l - 55%
    45-.... l - 25%
  • Powracający

    10
  • Prowadzący

    Maciek Wilku
    Cezary Rapa
  • Km na wodzie

    ok 45
  • Przewoźnik

    Trans-bus Mielec

Relacje z pozostałych wyjazdów

Przekonaj się co jeszcze i gdzie robimy - obejrzyj inne wpisy dotyczące odbytych przez nas wycieczek.
Zerknij tu!

Skomentuj to

Zapisz się
Facebook