Relacja jednej z uczestniczek.
Czy sylwester spędzony z nieznanymi sobie ludźmi może się udać? Czy witanie Nowego Roku w Szczawnicy może być ciekawe? Czy warto jechać na imprezę organizowaną przez OneFun? Zadajesz sobie właśnie takie pytania? Ja je zadawałam dokładnie rok temu.
Nigdy wcześniej nie wyjeżdżałam na tego typu imprezy, zupełnie nie wiedziałam czego się spodziewać. Pomysł, żeby zapisać się na singlowego sylwestra w Szczawnicy pojawił się bardzo spontanicznie. Potem, ze względu na dużo zajęć zawodowych, nie miałam czasu tego analizować i zastanawiać się czy to dobra decyzja czy nie. W połowie grudnia organizator zadzwonił, żeby potwierdzić moją obecność, podał wstępne informacje i już w zasadzie nie było odwrotu. Zdecydowałam ostatecznie, że jadę.
Wyjazd był z Warszawy. Ja i kilka innych osób wsiadały w tym mieście, potem jeszcze po drodze zabieraliśmy innych uczestników. Podróż do Szczawnicy okazała się bardzo wesoła, bardzo szybko zintegrowaliśmy się. Na miejscu, już w hotelu, dołączyło do nas kilka następnych osób Ostatecznie nasza „sylwestrowa grupa” liczyła 15 osób. Wieczorem odbyła się wspólna kolacja, gdzie mieliśmy okazję poznać się jeszcze lepiej. A po kolacji pierwszy dancing. Wspólny wieczór okazał się naprawdę udany. Obawy, że nikogo nie znam i nie wiem jak to będzie zniknęły bezpowrotnie. Zdałam sobie sprawę, że to może być naprawdę fajny wyjazd.
Następnego dnia rano, po śniadaniu, mieliśmy okazję pospacerować po Szczawnicy, zorientować się gdzie co jest, jak to miasteczko wygląda. Następnie wspólnie z organizatorem wybraliśmy się na długi spacer do naszych słowackich sąsiadów. Tam w bardzo klimatycznym lokalu prowadzonym przez niezwykle sympatycznych właścicieli zjedliśmy ciepły obiad.
Spacer, obiad, wspólne rozmowy, żarty, śmiech. Wszyscy dobrze czuliśmy się w swoim towarzystwie. Uczestnicy tej imprezy byli w różnym wieku, od 30- do 60-latków, ale nikt z nas nie odczuwał skrępowania wynikającego z różnicy wieku. A wieczorem znów wspólnie bawiliśmy się na dancingu.
Kolejny dzień to kolejne atrakcje. Organizator zapewnił nam kulig. Były sanie, konie, pochodnie, ognisko, śpiewy i tańce. Pogoda dopisała, więc zabawa przy ognisku gdy wokół jest biało od śniegu, a mróz skrzypi pod butami, nabrała dodatkowego, magicznego klimatu.
A po powrocie do hotelu, no cóż…. dancing 😉
A sam sylwester… no to było coś. Jeszcze przed wyjazdem zostaliśmy poinformowani o konieczności zabrania ze sobą strojów wieczorowych. Witanie Nowego Roku odbywało się bowiem na balu. Balu na ponad sto osób. Impreza odbywała się w hotelu, w którym mieszkaliśmy. Oprócz nas w balu uczestniczyli pozostali mieszkańcy „Budowlanych”, a także mieszkańcy Szczawnicy i osoby, które przyjechały tu specjalnie na ten wieczór. Mieliśmy suto zastawiony stół, miejsce do tańca, świetnego DJa. Bawiliśmy się wszyscy razem – nasza grupa i pozostali balowicze. Witanie Nowego Roku zakończyło się o świcie. Nogi bolały, szpilki nieco się zniszczyły, fryzura rozleciała. Ale było warto.
A po balu kilka godzin snu. Około południa organizator „zapakował” nas do busa i odwiózł do domu.
Po powrocie jeszcze przez długi czas wspominałam ten wyjazd. A część znajomości z tej imprezy utrzymuję do dziś. Udało nam się również wspólnie zorganizować kolejne spotkania.
Polecam. To było niezapomniane powitanie 2015 roku.