Finlandia 🇫🇮 – doświadczenie Dalekiej Północy podczas intensywnego tygodnia w Laponii
Daleka Północ na narty? W dobie zmian klimatycznych oraz braku pewności śniegu ratować się można za kołem podbiegunowym. Wielu podniesie złowieszczy lament: ale co to za narty? Otóż, być może już za kilka lat jedyne możliwe w okresie listopadowo-grudniowym. Globalne ocieplenie, brak opadów to problem obecnie powszechny na obszarach górskich Alp czy Karpat.
Siarczyste mrozy, pokrywa śnieżna nawet na drogach dojazdowych to element charakterystyczny krajobrazu Laponii w miesiącach zimowych. Mróz dochodzi w nocy do -20 st C, ale ogólnie nie jest aż tak mocno odczuwalny jak na naszych szerokościach geograficznych (kwestia wilgotności powietrza). Otoczenie jest iście bajkowe, niemalże cała Finlandia na północ od Oulu jest już od połowy listopada całkowicie pokryta białą, nieodpuszczającą pierzyną. Lasy, klimatyczne, inteligentnie sterowane i zarządzane kwatery (domy z bali), z tradycyjnymi dla finów saunami w standardzie, absolutny brak sąsiadów, romantyzm płynący z kominka dogrzewającego nasze pięciogwiazdkowe lokum – witajcie w Levi, fińskiej stolicy sportów zimowych.
Nazwa tej miejscowości na pewno każdemu obiła się kiedyś o ucho. To za sprawą AUDI FIS World Cup – które zaraz po Soleden i przed Lake Louise, jako jeden z pierwszych przystanków (właśnie m.in. ze względu na te pewne w listopadzie warunki śniegowe) obrał sobie to miejsce i przenosi się do Levi i to właśnie tu na czarnej FISowskiej trasie rywalizują najwięksi narciarze tego Świata. Zwyczajowo jest to slalom, lub jak koledzy freestylowcy mówią na to „bicie tyczek”. Niemniej jednak tak ważna impreza w tak mało znanym miejscu ilustruje poziom usług, jakość stoków i infrastruktury jaką daje nam Levi.
Tras mamy tu statystycznie nie za wiele, sama górka ma około 500 metrów wysokości, ale… to jest jeden wielki plac zabaw z karłowatymi drzewkami na szczycie, które owiane śniegiem i silnym wiatrem tworzą niespotykanie nigdzie indziej bajkowe krajobrazy. Błogosławione szeregiem snowparków i nieskończonymi możliwościami jazdy poza trasowej (ang. freeride) Levi, gdzie wyciągi działają aż do 19:00 to miejsce na narciarskie doświadczenia wybiegające daleko poza nasze klasyczne wyobrażenia tego sportu! Jazda między grubo pokrytymi śniegiem drzewami, lasy, puch i piękna jakość śnieżnej pokrywy.
Nie samym narciarstwem/ snowboardingiem jednak tu człowiek żyje. Przede wszystkim atmosfera dalekiej Północy daje nam szereg atrakcji dodatkowych – narty biegowe (ok 230 km tras), trasy dla skuterów śnieżnych (760 km tras) czy też możliwości jazdy na psich zaprzęgach (Husky) to tylko wierzchołek góry lodowej. Niezmiennie wszystkich turystów ściąga tu i fascynuje festiwal podniebnych świateł w postaci aurora borealis (czyli zorzy polarnej). Wysiadywania pod kocykiem na wygodnej sofie przed kominkiem ze szklaneczką ulubionego napoju oraz rozmowy z ulokowanymi w tym samym domku (ponad 300 m2) pozostałymi domownikami co wieczór sprowadzają się do wzajemnie wzmożonej czujności w oczekiwaniu na zorzę. Jedno hasło – sygnał, że pojawiła się na nieboskłonie sprawia, że eksploduje w każdym wręcz dziecięca dawka szczęścia i wszyscy wybiegają na ganek by obserwować zieloną, tańczącą poświatę. Trudna do opisania euforia, może podsycona faktem, że aurora pojawia się grubo po 23:30,a co za tym idzie i nastrój odpowiedni udzielił się moment wcześniej wszystkim przyszłym obserwatorom trwa przez dobre 1-2 godziny.
Czy to uzasadnia nie najtańszy wyjazd do tego typu ośrodka narciarskiego? Dla nas – w pełni, ale nie możemy być obiektywni, gdyż kochamy to miejsce. Więc należy podać kolejne argumenty – wizyta w wiosce Świętego Mikołaja, możliwość jazdy na zaprzęgu prowadzonym przez renifery, opcja wysłania życzeń przedświątecznych do bliskich czy zdjęcie z samym Mikołajem. Wiemy, że to samo w sobie ściąga kilka tysięcy osób rocznie do pobliskiego Rovaniemi. U nas jest to jedna z dodatkowych wycieczek proponowanych podczas pobytu zupełnie za free (jednodniowa)
Nie bez kozery jest fakt, że do Levi docieramy połączeniem lotniczym – wylot z Warszawy, przesiadka w Helsinkami i po 20 minutach transferu jesteśmy pod kwaterą. Lotnisko w Kittila ma swoją drogą wiecznie ośnieżony pas startowy, a samolot po zakończeniu lądowania na końcu pasa odwraca się by powrócić pasem pod hangar lotniska. Lotniska na którym można spotkać podczas turnusu pucharu świata wszystkie gwiazdy narciarstwa alpejskiego na wyciągnięcie ręki (a to za sprawą faktu, że są tu 2 ważne loty dziennie, trudno więc nie trafić w moment)
Cenowo miejsce jest do przeżycia, szczególnie, że nie musimy martwić się o obiady – nasz kucharz jest z nami i przygotowuje nam smaczne posiłki na czas trwania całego turnusu. Pozostaje nam więc spróbować kilku lokalnych przysmaków oraz zapatrywać się na bieżąco w płyny. Te są w znośnych cenach, a piwa kraftowe i lokalne zajęły godnie centralne miejsce na sklepowych półkach.
Pod kątem doświadczeń narciarskich wyjazd ten ma zupełnie odmienny charakter i trudno go porównać z czymkolwiek innym co robimy. Myślę, że większość uczestników poprzednich turnusów jest w stanie przyznać nam rację, że to wyjazd pozostawiający niezatarty i mocny ślad w psychice partycypantów (w pozytywnym tego słowa znaczeniu rzecz jasna).